Każdy powinien być sam, chociaż przez jakiś czas w swoim
życiu. Związki są cudowne, potrafią dać nam motywacje, nastroić pozytywnie do
świata, zapewnić poczucie bezpieczeństwa. Ta świadomość, że dla kogoś jesteś
najważniejsza/najważniejszy na świecie daje wielką moc. Czy może być coś
lepszego niż fakt, że czyjeś serce należy do nas i także my tą osobę
bezgranicznie kochamy?
Jednak dla własnego dobra, a także dla dobra przyszłego
partnera z którym kiedyś może przyjdzie dzielić nam życie powinniśmy mieć na
swoim koncie okres samotności. Nie mówię tu o latach bezwzględnej posuchy,
braku kontaktów z płcią przeciwną, ograniczeniu randek do minimum. Chodzi o tą
świadomość : Nie mam nikogo, jestem zdana na siebie. Nie mam może w kimś oparcia,
ale nie jestem też od nikogo zależna. Radzę sobie. Zaraz potem nasuwają się
myśli: Skoro jestem sama, muszę się lubić na tyle, żeby przyjemnie spędzać czas
w swoim własnym towarzystwie. Tutaj już krok od bardzo ważnych pytań : Jaka
naprawdę jestem? Co lubię? Jakie mam zainteresowania? Co zawsze chciałam robić?
O czym marzyłam? Czego się boję? Jaki są moje plany? Nad czym muszę popracować?
Czy jest coś czego zawsze chciałam, ale coś mnie ograniczało? Czy teraz coś
mnie powstrzymuje, żeby spróbować osiągnąć to o czym zawsze marzyłam? Nie
chodzi tu o wielkie zmiany typu zmiana miejsca zamieszkania, kierunku studiów,
towarzystwa. (Chociaż czasem i takie są słuszne i potrzebne.) Wystarczy pójść
na kurs językowy, zapisać się do szkoły tańca, pojechać na wymarzone wakacje.
Chodzi o odkrywanie siebie i to jak Ci to zaprocentuje. Jesteś teraz sama, nie
wiesz jak długo, zrób coś dla siebie, wykorzystaj ten czas na maksa. Nie bój
się oceny innych, to nie ich życie. Koleżanki wychodzą na randki, spotykają się
z ukochanym, przesiadują u niego, nie mają dla Ciebie czasu. Super, Ty też
niedługo nie będziesz miała go dla nich, bo zaangażujesz się w działalność w
organizacji studenckiej, albo pójdziesz do pracy, może zainteresuje Cię kurs
makijażu, albo rozkochasz się w starych filmach. Na pewno znajdziesz coś co
sprawi, że każdy dzień będzie miał sens i nie powiesz nigdy, że czas, kiedy nie
miałaś chłopaka był zmarnowany.
Z przerażeniem słucham tekstów typu : Ja to
bym nie potrafiła być sama! To straszne. Nie potrafiłabym nikogo nie mieć?
Serio?! Bardzo współczuję takim dziewczynom, widocznie nie są zbyt rozgarnięte
skoro, nie potrafią samodzielnie wypełnić sobie czasu, a ich całe życie to
facet oraz to co się z nim wiąże. Chodzą z nim do lekarza, nie mają już
osobnych przyjaciół, robią z siebie bardziej nieporadne niż są w
rzeczywistości, od dawna nie przeczytały ambitniejszej książki, za to są na
bieżąco z Cosmo i trendami w bieliźnie. Potrzebują go aby załatwić coś na
mieście, wrócić z pracy do domu, przewieść bagaż, rozpakować plik. Potrzebują
go aby zdecydować gdzie i co chcą studiować, jakich mieć znajomych, ile czasu
pozostawić dla siebie i jakiej długości mieć włosy. Bardzo, bardzo
smutne...Najgorsze w tym wszystkim jest to, że takie kobiety serdecznie
współczują tym samotnym biedulkom, które nie mają co ze sobą zrobić i dlatego
wpadają na tak niedorzeczne pomysły jak wyjazd na Erazmusa, drugi kierunek
studiów, kurs fotografii. Nie chcę tutaj generalizować, bo wiem, że masę osób
potrafi zadbać o swój rozwój będąc w związku i są osoby samotne, które
przetrwonią ten czas. Jednak nie wierzę w to, że osoba, która od
podstawówki/liceum jest ciągle z kimś (tym samym, albo przechodzi z „związku”
do „związku”) wie naprawdę kim jest i ma przekonanie, że poradziłaby sobie sama.
Kiedy miał być ten czas na zmierzenie się ze swoim dojrzewaniem i odkrywaniem
własne JA? Bez nikogo więcej...Na swój sposób jest to pewne skrzywienie.
Nie jestem wojującą feministką. Kocham i jestem kochana. Samotność ma swoje smutki. Jednak wiem, kiedy dokonało się najwięcej zmian w moim życiu, kiedy przesłuchałam najwięcej kawałków, przeczytałam najlepsze książki i poznawałam najwięcej ludzi, wiem, kiedy przeżyłam niezapomniane wakacje i kiedy poczułam, że SAMOSTANOWIĘ O SOBIE. Kiedy przestałam się bać zabierać głos i trzymać się swoich racji. W związkach też dowiadujemy się czegoś o sobie, one też nas kształtują, dobre relacje czynią nas lepszymi ludźmi. Jednak nic nie da się porównać do okresu, kiedy człowiek jest sam ze sobą. To jest ten czas, kiedy możesz nauczyć się i najzwyczajniej w świecie pokochać...samego siebie.
Źródło: http://zomiks.blox.pl/2010/10/Najgorzej.html
Nie jestem wojującą feministką. Kocham i jestem kochana. Samotność ma swoje smutki. Jednak wiem, kiedy dokonało się najwięcej zmian w moim życiu, kiedy przesłuchałam najwięcej kawałków, przeczytałam najlepsze książki i poznawałam najwięcej ludzi, wiem, kiedy przeżyłam niezapomniane wakacje i kiedy poczułam, że SAMOSTANOWIĘ O SOBIE. Kiedy przestałam się bać zabierać głos i trzymać się swoich racji. W związkach też dowiadujemy się czegoś o sobie, one też nas kształtują, dobre relacje czynią nas lepszymi ludźmi. Jednak nic nie da się porównać do okresu, kiedy człowiek jest sam ze sobą. To jest ten czas, kiedy możesz nauczyć się i najzwyczajniej w świecie pokochać...samego siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz